Na chwilę zapomnieć o wojennej traumie…
Hymny bożonarodzeniowe rozbrzmiewają w całym obozie dla uchodźców Bidi Bidi w Ugandzie. Młodzież i dzieci, które stanowią ponad 60 procent populacji, zaczęły przygotowywać pieśni i tańce na święta. Może nie są „Chórem Aniołów”, ale cieszymy się ich radosnymi głosami, kiedy śpiewają „Gloria in exelisis” i inne pieśni.
W obozie wolontariusze z Papieskich Towarzystw Misyjnych tworzą grupę dziecięcą pod nazwą Święte Dzieciństwo (Mali Misjonarze). W ubiegłym roku przygotowali inscenizację narodzin Jezusa i życia Świętej Rodziny. Jest tu miejsce na śpiew, zadumę i radość; najśmieszniejsza scena została przedstawiona w kaplicy św. Piotra i Pawła, gdzie dzieci z klanu Nuer naśladowały ryczącego, biegnącego osła. Te jasełka pozwalają uchodźcom chwilowo zapomnieć o wojennej traumie; codziennych problemach, jak brak żywności, brak wykształcenia, bezrobocie; o chorobach, takich jak tyfus i malaria.
Kiedy te rodziny mieszkały jeszcze w Sudanie Południowym, przygotowywały specjalne potrawy na ten świąteczny czas. Poświęcali się oszczędzając przez cały rok, aby móc sobie pozwolić na kozie mięso jako świąteczny posiłek. Aby udekorować domy i kościoły, kobiety i dziewczęta szyły świąteczne gwiazdki wypełnione resztkami ubrań i wypiekały ciasto w stylu piernikowym.
Niestety większość uchodźców nie ma tych luksusów w obozie Bidi Bidi. A jednak istnieją znaki miłości Chrystusa. Ostatnio jedna rodzina wypiekła chleb, którym dzieliła się z innymi, a nasz dziecięcy chór, swoimi próbami, przypomina nam, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.
Podczas ubiegłorocznej uroczystości wigilijnej w kaplicy Matki Bożej na Swinga, jednej z pięciu stref obozu, przeszliśmy w uroczystej procesji do ołtarza. Nie mieliśmy figurki Dzieciątka Jezus, ale matki, które przyprowadzały swoje dzieci na chrzest, przypominały nam o Jego obecności. Cieszyliśmy się, gdy nowo ochrzczone dzieci przyłączyły się do Jezusa jako nowe dzieci Boże.
Nie było śniegu, choinek ani specjalnych prezentów, ale czuliśmy się bliżej faktycznych narodzin Jezusa w betlejemskiej stajni. Do oddania nastroju dnia użyliśmy liści bananowca z Sudanu. Każdy z nas, podobnie jak Pasterze i Trzej Królowie, przyniósł dar z siebie. W tym dniu najważniejszym darem była otwartość serca i gotowość przebaczenia blizn wojennych i ran rodzinnych.
Uśmiechy matek i dzieci sprawiły, że Święta były napełnione pięknymi chwilami. W tym dniu przyszło wiele dzieci. Około 500 maluchów wypełniło kaplicę, sprawiając, że rozdawanie cukierków i ciastek było radosnym wydarzeniem. Mimo że mieliśmy limit dwóch słodyczy na osobę, dzieci były wdzięczne.
W Nowy Rok w Kaplicy Matki Bożej Bogurodzicy w Kado w strefie Abirimajo dzieliliśmy się radością z innymi. W tym dniu także szczególną rolę odegrała obecność dzieci, które przyjechały z małymi siostrami i braćmi. Jeden chłopiec przez długi czas wpatrywał się w Jezusa na krzyżu. Obserwując go, zastanawiałam się, co widział i co Jezus chce nam dzisiaj powiedzieć w Swoim cierpieniu na krzyżu.
Być może w cierpieniu Jezusa i potrzebie uchodźców w Bidi Bidi, Pan przypomina nam: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem nieznajomym a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a troszczyliście się o Mnie; byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie…. Cokolwiek uczyniłeś dla jednego z moich braci najmniejszych, uczyniłeś dla mnie” (por. Mt 25,34-40).
O. Andrzej Dzida SVD